Analogowe planowanie dla liderów – Tadek Kamiński

Uważność i rytuały w erze złożoności

Codzienność lidera rzadko wygląda tak, jak w poradnikach. Ludzie przychodzą z „masz chwilę?”,
skrzynka mailowa rozgrzana od rana, priorytety zmieniają się trzy razy dziennie, rzeczy ważne znikają pod pilnymi. I jeszcze oczekiwanie, że to lider „pociągnie temat” i jednocześnie „będzie opanowany”. To wszystko kosztuje. Nie tylko czas, ale też uwagę i stres.

W takich realiach coraz mniej chodzi o to, żeby szybciej odpowiadać i szybciej działać. Coraz bardziej chodzi o to, żeby zidentyfikować, co naprawdę się dzieje i umieć nadać temu sens. W praktyce to właśnie zdolność porządkowania chaosu, a nie tempo reakcji, odróżnia lidera, który prowadzi, od lidera, który tylko gasi pożary. Że rola lidera nie polega już na „wydawaniu poleceń”, ale na czytaniu sygnałów i interpretowaniu złożonych sytuacji, coraz częściej mówi się w literaturze o praktykach zarządzania. To jest przywództwo oparte nie na kontroli, ale na orientacji w złożoności (w pop kulturze Ted Lasso doskonale obrazuje ten styl).

kalendarz z czerwonymi pineskami

Nie chodzi już tylko o zarządzanie zadaniami. Chodzi o orientację w złożoności

Klasyczne podejście do przywództwa zakładało, że lider ma plan, komunikuję go zespołowi i pilnuje realizacji. Problem jest taki, że rzeczywistość przestała być liniowa. Coraz częściej nie da się przewidzieć, co wydarzy się za dwa miesiące, ani w jakim kierunku za tydzień odbije rynek, zespół czy klient. Zamiast stabilnej mapy mamy coś bliższego pogodowej prognozie: kierunki, napięcia, sygnały ostrzegawcze. To wymaga innej postawy mentalnej po stronie lidera – nie tyle kontroli, ile uważnego czytania tego, co się zmienia.

To podejście do przywództwa bywa opisywane przez ekspertów jako rola „czytnika sygnałów”: ktoś, kto potrafi zauważyć drobne przesunięcia nastroju, energii zespołu, napięć między ludźmi, jakości decyzji. Zobaczyć wzór, zanim sytuacja wejdzie w fazę kryzysu a nie reagować dopiero wtedy, gdy jest już pożar.

To nie jest talent wrodzony. To jest praktyka. I można ją trenować.

W tekstach Harvard Business Review dotyczących przywództwa w warunkach niepewności powtarza się jeden wniosek: najlepsi liderzy nie mają przewagi dlatego, że „wiedzą więcej”. Mają przewagę dlatego, że pozwalają sobie powiedzieć stop i spojrzeć szerzej, zamiast tylko reagować szybciej. Zamiast panikować przy zmianie, zadają pytanie: „co to znaczy w szerszym obrazie?”.

To jest sedno: w złożonym otoczeniu liczy się nie tempo reakcji, tylko jakość interpretacji.

Planer jako narzędzie interpretacji, nie tylko kontroli

Planowanie analogowe, czyli praca z fizycznym, papierowym narzędziem do planowania, to w tym kontekście coś więcej niż „bycie zorganizowanym”. To metoda porządkowania tego, co w Tobie. Lider, który siada do własnego planera, nie robi tylko listy zadań. Zatrzymuje się i zapisuje:

Co jest naprawdę ważne w tym tygodniu, a co jest tylko głośne?

Gdzie widzę ryzyko, zanim ono urośnie?

Co mnie niepokoi w zespole, choć jeszcze nikt tego nie nazywa?

Czego unikam, bo jest trudne decyzyjnie?

To jest praca nad sensem, nie nad check-listą. Lider nie może pozwolić sobie na luksus „zobaczymy, jak będzie”. Kiedy wszystko się zmienia, ludzie patrzą nie tylko na to, co mówisz, ale skąd mówisz. Czy jesteś w panice, czy jesteś klarowny.

W praktyce wygląda to tak: planer staje się prywatnym „radarem zmian”. Nie tylko kalendarzem spotkań, ale rejestrem napięć, wzorów, tematów powracających. To są informacje, których nie zbierze za ciebie żaden dashboard.

Dlaczego papier daje przewagę poznawczą

To nie przypadek, że wielu doświadczonych liderów wraca do papieru. Chodzi o sposób pracy mózgu. Badania Mueller i Oppenheimer (Princeton / UCLA) opublikowane w „Psychological Science” pokazały, że osoby robiące notatki ręcznie lepiej rozumiały i zapamiętywały treści niż osoby piszące na laptopie. Przy notowaniu ręcznym nie jesteś w stanie przepisać wszystkiego mechanicznie. Musisz przetworzyć, skrócić, nazwać to własnymi słowami – a to właśnie w tym momencie zaczyna się myślenie, a nie tylko rejestracja informacji.

Drugą sprawą jest uwaga. Ekran walczy o nią. Papier nie. Telefon, komputer, Slack czy Teams stoją mentalnie „w trybie gotowości”, nawet jeśli są wyciszone. Papier tego nie robi. Dlatego chwila z planerem działa często jak reset, dając Ci miejsce na własną przestrzeń poznawczą.

I to nie jest fanaberia. W badaniach omawianych przez University of Michigan wskazuje się, że pisanie ręczne zmniejsza bierne przepisywanie informacji i wymusza syntezę. Mówiąc prościej: dzięki ręcznemu notowaniu łatwiej oddzielić to, co istotne, od tego, co tylko pilnie krzyczy.

Efekt uboczny: po takim procesie lider zazwyczaj jest spokojniejszy – nie dlatego, że ma mniej pracy, ale dlatego, że ma klarowność w tym co się dzieje.

Rytuał jako amortyzator poznawczy

W praktyce najskuteczniejsze są trzy proste rytuały. Wyglądają one niepozornie, ale dają realny efekt w jakości decyzji.

  1. Krótkie otwarcie dnia. Zanim wejdziesz w pocztę i komunikatory: zapisz trzy rzeczy, które muszą się wydarzyć niezależnie od wszystkiego. Trzy, nie piętnaście. Jeśli wszystko jest priorytetem, nic nie jest priorytetem. Taka praktyka „zaznaczenia wektora” jest polecana w kręgach rozwoju leadershipu, m.in. przez Harvard Business Review, właśnie jako forma samoregulacji poznawczej lidera.
  2. Krótka obserwacja napięć. Zapisuj w planerze, gdzie w zespole zaczyna się tarcie, które może eskalować. Nie żeby dramatyzować, tylko żeby mieć radar. Liderzy, którzy uczą się wychwytywać te mikro-pęknięcia wcześniej, później rzadziej „gaszą pożary”. To już nie jest zarządzanie zadaniami, tylko zarządzanie energią zespołu.
  3. Zamknięcie tygodnia. 10 minut w piątek. Co w tym tygodniu było faktycznie ważne? Co zabrało nieproporcjonalnie dużo energii? Co ignoruję, bo jest nieprzyjemne, ale strategicznie istotne? W HBR nazywa się to praktyką autorefleksji przywódczej i wskazuje się, że liderzy, którzy to robią regularnie, podejmują trafniejsze decyzje pod presją, bo nie polegają tylko na intuicji.

Zmęczenie decyzyjne: cichy wróg jakości przywództwa

Zmęczenie decyzyjne jest dość brutalne w skutkach – po serii wielu drobnych decyzji spada jakość każdej kolejnej. Zaczynasz wybierać to, co „najmniej boli teraz”, zamiast tego, co będzie dobre długofalowo. To zjawisko jest opisane w psychologii jako decision fatigue i od lat pojawia się w badaniach nad samokontrolą. Przegląd koncepcji: The Decision Lab – Decision Fatigue.

I teraz najważniejsze. Większość dnia lidera to nie są wielkie decyzje strategiczne. To jest setka małych pytań: „czy możemy to puścić?”, „czy mam to zatwierdzić?”, „czy wejdziesz na pięć minut na call?”. Jeśli nie zrobisz porządku rano, toniesz w drobnicy. A kiedy wreszcie przychodzi moment naprawdę istotny to nie masz już zasobów poznawczych, żeby go udźwignąć.

Dlatego to, co z zewnątrz wygląda jak “on sobie rano siedzi z planerem przy kawie”, jest de facto działaniem obronnym. To nie jest luksus. To jest higiena poznawcza lidera.

Uważność jako kompetencja menedżerska, nie moda wellness

Uważność w kontekście zarządzania nie polega wyłącznie na byciu spokojniejszym, chodź i to jest poniekąd efektem ubocznym. Chodzi o coś praktycznego: zanim odpowiem, zauważam, skąd ta odpowiedź mi się bierze. Czy reaguję na sytuację, czy reaguję na własne napięcie? W publikacjach Harvard Business Review dotyczących tzw. mindful leadership przewija się wątek, że liderzy, którzy potrafią świadomie regulować własny stan emocjonalny, są bardziej skuteczni w kryzysie, lepiej komunikują się z zespołem i rzadziej eskalują konflikty.

W praktyce oznacza to tyle: planer może być twoim lustrem. Krótkie notatki typu „w którym momencie dziś mnie ścięło?”, „dlaczego mnie tak wybiła ta jedna uwaga?”, „co mnie tak uruchamia u osoby X?” – to są sygnały, że coś w relacji, komunikacji albo strukturze rośnie pod powierzchnią. Jeśli tego nie dostrzegniesz w czas, za chwilę możesz być „zaskoczony konfliktem”.

Planer jako zapis leadershipu

Warto zmienić sposób patrzenia na planer. To nie jest tylko harmonogram. To jest sposób twojego podejścia do przywództwa. Kiedy wracasz po tygodniu czy miesiącu do swoich notatek, widzisz nie tylko to, co zrobiłeś, ale też to jak myślałeś (Które rzeczy odsuwasz regularnie, bo są niewygodne? Kto w zespole ciągle pojawia się w kontekście „muszę z nim/nią porozmawiać” i wciąż tego nie robisz?)

I to jest najistotniejsze. Bo z tej szczerej notatki wynika kierunek kolejnego tygodnia. To jest to, o czym pisze Harvard Business Review w kontekście liderów prowadzących ludzi przez zmianę: refleksja nie jest „nic to have”. Refleksja jest infrastrukturą przywództwa. Bez niej działasz reaktywnie, a ludzie czują, że płyniesz tak samo jak oni, tylko głośniej. Z nią zaczynasz naprawdę sterować.

Podsumowanie

Dzisiejszy lider nie jest tylko osobą „na górze struktury”, znającym wszystkie odpowiedzi. Jest kimś, kto rozeznaje się w sytuacji, filtruje hałas informacyjny, rozumie napięcia zanim obrócą się w kryzys i podejmuje decyzje w zgodzie z długoterminowym kierunkiem, mimo bieżączki. Żeby to zrobić, potrzebuje dwóch rzeczy: jasności i odporności poznawczej.

Uważne, regularne planowanie analogowe, praca z własnym planerem, zapisywanie sygnałów, prowadzenie krótkich podsumowań tygodnia i obserwowanie własnych reakcji są najskuteczniejszymi narzędziami, żeby tę jasność utrzymać. Wszystko po to, żeby w trudnych momentach nie zatracić horyzontu i podejmować odpowiednie decyzje pod presją.

Jeżeli mamy prowadzić ludzi w warunkach złożoności, musimy najpierw umieć utrzymać siebie w równowadze i umieć czytać to, co inni jeszcze tylko czują podskórnie. A to nie dzieje się przypadkiem. To się robi świadomie.

Autor: Tadek Kamiński

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*